poniedziałek, 31 grudnia 2012

Szczęśliwego nowego roku!

Nigdy nie rozumiałam, dlaczego w noworocznych życzeniach "nowy rok" piszę się z dużej litery. Przecież tak pisane oznacza tylko pierwszy dzień w roku, święto!
Ja życzę Wam, żeby szczęśliwy był cały 2013! Żeby spełniły się Wasze wszystkie marzenia, zwłaszcza te najbardziej skryte, bo to one najbardziej zasługują, by się ziścić. Oby 2013 okazał się przynajmniej tak samo dobry jak 2012 (przetrwaliśmy koniec świata, więc nie był najgorszy ;) ). 
Oczywiście życzę Wszystkim także wspaniałej, szampańskiej zabawy do samego rana - niezależnie od tego, czy sylwestrową noc spędzicie w domu z Polsatem, w klubie czy ze znajomymi na domówce. 

czwartek, 27 grudnia 2012

Prolog


„Możesz tak szybko spadać, iż wydawać ci się będzie, że lecisz.”
Marie von Ebner-Eschenbach

Pamiętam dni, kiedy wszystko było proste i oczywiste. Czasy beztroskiego dzieciństwa, kiedy największym problemem było to, że za oknem pada uniemożliwiający zabawę na podwórku deszcz. Wówczas nie martwiłam się tym, że gdy usiądę na ławce moje spodnie będą brudne, a ilość siniaków na nogach i obtarć na kolanach stanowiła wyznacznik dobrej zabawy, „fajności” i odwagi. Bo przecież ktoś, kto wszedł na dach, a później spadł z niego, był odważny i wart szacunku rówieśników!
Nie jestem pewna, w którym momencie wyrosłam z zabawy w dom, skakania przez gumę, fikołków na trzepaku i zbierania karteczek do segregatora. Wiem tylko, że następnym etapem mojego życia stał się zupełnie inny rodzaj rozrywki – imprezy, alkohol, papierosy, nocne włóczenie się po mieście i przesiadywanie na pobliskim cmentarzu. Po szkole nie wracałam do domu, nie odrabiałam lekcji, nie uczyłam się na sprawdzian. Razem z Jessicą, Thomasem i kilkoma innymi kolegami robiliśmy ściągi, zawsze na tym samym przedwojennym nagrobku, w między czasie popijając tanie wino i robiąc perfekcyjne kreski, które z dnia na dzień stawały się coraz dłuższe.
Doskonale pamiętam swojego pierwszego papierosa, pierwszego skręta, pierwszą kreskę, pierwszego kaca… Jak przez mgłę pamiętam późne dzieciństwo i noc, która doszczętnie schrzaniła całe moje życie.
Chyba byłam wtedy na haju, może byłam podpita. Wracałam do domu z cmentarza, bo mama atakowała mnie telefonami. Jak zwykle mówiła to samo – że mam wracać, że się stoczyłam, że w tej chwili chce mnie widzieć w domu, że więcej nigdzie nie wyjdę. Szłam tą samą drogą co zawsze, słuchając muzyki z ipoda, którego Tom „znalazł” tego dnia w szkole. Jak znalazłam się krzakach, jak to wszystko wyglądało – nie pamiętam. I dziękuję za to Bogu z całego serca.
Obudziłam się zupełnie naga, a okropnym bólem głowy. Leżałam w krzakach dwieście metrów od domu. Nie miałam dokumentów, iPoda, telefonu. Od razu dotarło do mnie, że zostałam zgwałcona, ale, ponieważ tego nie pamiętałam, postanowiłam nic z tym nie robić. Tyle, że nie było to łatwe, biorąc pod uwagę fakt, że kilka tygodni później okazało się, że jestem w ciąży…
************** 
Witam na moim kolejnym blogu! 
Mam nadzieję, że publikowane tu opowiadanie znajdzie choć kilku czytelników i uda mi się je wreszcie skończyć (publikacja tutaj to próba "odrodzenia" starego opowiadania ;) ). 
Póki co blog jest w budowie, na bieżąco staram się dodawać nowe strony. 
Zapraszam serdecznie do zapisu do obserwatorów :). Jeśli ktoś ma ochotę zostać tu na dłużej, chętnie poinformuję go o nowej notce (informuję w komentarzach na blogach, na GG) :) 
Pozdrawiam i do napisania!