Chciałam Was poinformować o kilku zmianach!
1. Od 5.07.2014 nie istnieję już w blogosferze jako Hostessa - podpisuję się jako Chemical. Z tej "okazji" zmieniony został także mój avatar. Pamiętajcie! KOMENTUJĘ TYLKO JAKO ZALOGOWANA!
2. Z boku, tuż nad menu, na każdym z moich blogów zostały dodane ikonki do portali społecznościowych, czyli:
- ikonka do mojego bloggerskiego profilu FACEBOOK, na którym na bieżąco możecie znaleźć informacje o NOWYCH NOTKACH (w związku z tym, że nie informuję już w komentarzach, zapraszam do polubienia!).
- ikonka do poczty, na którą możecie w razie jakichkolwiek problemów pisać oraz
- ikonka do mojego konta w serwisie INSTAGRAM - zapraszam do obserwacji, jeśli ktoś miałby ochotę ;)
3. Pracuję nad znalezieniem jakiegoś dobrego sposobu na NEWSLETTER do bloga, który byłby alternatywą do informowania o nowych notkach (niestety, nie bardzo mam czas rozsyłać powiadomienia w komentarzach) - jeśli ktoś miałby jakiś sprawdzony, chętnie przyjmę propozycje.
„Kłopot z życiem
polega na tym, że nie ma okazji go przećwiczyć i od razu robi się to na
poważnie.”
Terry Pratchett
Adam
chyba ujął za serce starszą panią, bo wieczorem, gdy wychodziłam z jej domu,
zaproponowała żebym przychodziła do pracy z małym. Być może to zasługa jego
rozbrajającego uśmiechu, którego wcześniej nie zauważyłam, ale panna Foster
wydawała się nim oczarowana. Ba! Gdy przygotowywałam kolację, a ona została z
nim sama w salonie, słyszałam jak do niego mówiła. Robiła to dokładnie w taki
sam sposób, w jaki robili to ci wszyscy dziwni ludzie na ulicy – przesłodzony,
trochę przerażający i mnie osobiście przyprawiający o dreszcze.
Uznałam,
że zabranie Adama do pracy może być dobrym sposobem, żeby odegrać się na Biance
– mogłam jej pokazać, że wcale jej nie potrzebuję! Nie potrzebowałam jej łaski
– w sumie, spędziwszy cały dzień z małym u Fosterów, dałam sobie świetnie radę.
Wiedziałam, że prędzej czy później zatęskni za zajmowaniem się moim dzieckiem.
Daniel
oczywiście nie wrócił. Następnego dnia również… Spędzałam w domu starszej pani
prawie całe dnie, kilka razy próbując dodzwonić się do młodego Fostera –
bezskutecznie.
Trzeciego
dnia w salonie zastałam szarą, drewnianą kołyskę. Panna Brittany, zapytana o
nowy sprzęt w domu, wyjaśniła mi jej pochodzenie – to była jej kołyska z
dzieciństwa. Wiele lat stała na strychu, kurząc się i niszczejąc. Starsza pani
uznała, że skoro przychodzę do pracy z Adamem, to przecież dziecko nie może
wciąż spać w wózku, na którego zabranie ze sobą wpadłam nauczona nieprzyjemną
podróżą z pierwszego dnia. Poprosiła syna sąsiadów, żeby zniósł mebel ze
strychu i doprowadził nieco do porządku.
–
Myślę, że nawet mu wyszło – skwitowała, stukając w drewnianą płozę jedną z kul,
o których poruszała się od dwóch dni.
Podziękowałam
jej uśmiechem. Na nic więcej nie mogłam się zdobyć.
To
było miłe z jej strony.
W czwartek
starsza pani źle się czuła, więc spędziła cały dzień w łóżku. Nie wiedziałam w
jaki sposób mogłabym jej pomóc, a było mi jej żal. Odnosiłam wrażenie, że jej
stan pogarsza się nie tylko ze względu na chorobę, ale też nieobecność Daniela.
Niby nic nie mówiła, ale widziałam, że się zamartwia.
Kiedy wieczorem
jej stan się nie poprawiał, zaczęłam mieć lekkie wyrzuty sumienia. Pakowałam
rzeczy małego i poczułam dziwne ukłucie w sercu. Ona źle się czuła, była chora
i miała zostać na noc zupełnie sama… Byłoby bardzo źle, gdyby coś jej się
stało. Jedynym na co wpadłam było zostanie u niej na noc – przynajmniej
mogłabym zadzwonić po pogotowie, gdyby coś się działo.
Uznałam, że to
dobry pomysł. Już miałam iść na górę i oświadczyć starszej pani, że zostanę,
kiedy frontowe drzwi się otworzyły.
Daniel, który w
nich stanął, nawet nie zaszczycił mnie spojrzeniem. Zaczął ściągać buty,
zupełnie jakby mnie nie zauważył. Wydawał się dziwnie nieobecny. Był blady,
włosy miał w nieładzie, a dres, który miał na sobie, wyglądał jakby był noszony
cały tydzień.
– Gdzieś ty
był!? – wykrzyknęłam, zupełnie zapominając, że w salonie mały już drzemał w
kołysce.
Foster zamrugał
gwałtownie i totalnie zdziwiony odszukał źródło głosu. Jedynym, na co się
zdobył, było krótkie wzruszenie ramionami.
– Wow… –
gwizdnęłam przeciągle, kręcąc głową z niedowierzaniem. – Nie było cię cały
tydzień, zostawiłeś chorą ciotkę bez słowa i tylko na tyle cię stać? I kto tu
jest nieodpowiedzialnym egoistą!?
Może nie
powinnam była tego mówić, ale właśnie to w tym momencie myślałam. Oczywiście
uznałam, że nie powinnam wspominać o sobie – o tym, że spędzałam całe dnie z
jego ciotką, że zostałam na to wystawiona bez ostrzeżenia… Nie chciałam wyjść
na równą jemu egoistkę. Mogłam to pominąć. Przez chwilę…
Ostatnie zdanie
rozbudziło Daniela. Zmrużył oczy, ściągnął srogo usta. Gdybym nie była tak
wściekła, przestraszyłabym się.
– Nie na za
dużo sobie pozwalasz? – wycedził.
– Uważam, że
nie.
Oboje
zwróciliśmy wzrok na schody, na których stała starsza pani we flanelowym
szlafroku. Opierając się o kulach, powoli zeszła do korytarza. Daniel zrobił
krok, prawdopodobnie żeby jej pomóc, ale ta tylko machnęła na niego ręką.
– Kontynuuj,
Amelio. Odnoszę wrażenie, że obie myślimy o tym samym… – powiedziała ciężko.
– Już
skończyłam – rzuciłam, chwytając leżącą w kącie torebkę.
– I dobrze –
mruknął Daniel, mrużąc oczy.
– Zamilcz! – krzyknęła
panna Brittany.
Daniel ponownie
przeniósł na nią wzrok. Jego wyraz twarzy natychmiast się zmienił. Wydawało mi
się, że gdy złość przenikała w obojętność, przez jego oblicze przemknęła
skrucha.
– Jesteś
dorosły i możesz robić co chcesz, ale nic nie usprawiedliwi tego co zrobiłeś…
To ja siedzę, zamartwiam się o ciebie, nie wiem co się dzieje, a ty co!? Amelia
ciągle próbowała się do ciebie dodzwonić, a ty co!? Telefon wyłączony i
balujesz, tak!? A studia to co!? –
krzyknęła starsza pani.
Daniel już
otworzył usta, żeby odpowiedzieć, ale przerwał mu głośny płacz małego, którego
najwyraźniej obudził krzyk panny Foster.
– I widzisz, co
narobiłeś!? – dodała starsza pani, gdy weszłam do salonu, żeby uspokoić Adama.
– Przez ciebie dziecko płacze!
– Technicznie
rzecz biorąc, to przez ciebie… – mruknął chłopak, wchodząc za mną do
pomieszczenia.
Przytuliłam
płaczącego niemowlaka, przytrzymując mu smoczek. Wykonując nieco taneczne
ruchy, żeby ululać go z powrotem do snu, zebrałam leżące na kanapie tetrowe pieluchy.
Jedna z nich upadła na ziemię. Nim zdążyłam się schylić, Daniel szybko podniósł
kawałek materiału, podając mi z nieprzeniknioną miną.
– Przepraszam –
szepnął, z trudem przełykając ślinę.
– Daruj sobie –
mruknęłam, zabierając pieluchę i wrzucając ją do stojącego w kącie wózka. –
Ciotkę przeproś, nie mnie…
Otworzył usta,
by powiedzieć coś jeszcze, ale nie wydusił z siebie ani słowa. Na jego twarzy
zobaczyłam coś, co mogłoby wzbudzić moje współczucie. Mogłoby, gdyby bardziej
nie było mi szkoda panny Brittany.
Włożyłam małego
do wózka, przykrywając kołderką. Założyłam mu czapkę i wyprowadziłam wózek na
korytarz. Krótkim „dobranoc” pożegnałam pannę Foster, po czym chwyciłam torbę i
skierowałam się do wyjścia.
Po Danielu
spodziewałam się czegoś więcej. Naprawdę, o wiele więcej…
I nie chodziło
o to, że miałby padać przede mną na kolana, ale powinien porządnie przeprosić
ciotkę… Ale kogo by obchodziło moje zdanie…
Uznałam, że
skoro Daniel wrócił, mogę sobie zrobić wolny piątek. Jego nie interesowało jak
ciotka poradzi sobie bez niego – mnie nie musiało interesować to, jak on teraz
sobie poradzi. A skoro on zniknął bez słowa – ja bez słowa nie pojawiłam się w
pracy.
Mama miała
wolne, więc udało mi się podrzucić jej Adama. Ja w tym czasie zajęłam się porządkowaniem
pokoju, przy okazji wypalając jednego papierosa za drugim. Głośno włączyłam
muzykę, zamykając się we własnym świecie. Należał mi się odpoczynek.
Zasłużyłam.
Melodia
rozbrzmiewała w moich uszach, a ciało samo zaczynało ruszać się w jej rytm. Umiejscowiłam
się przed lustrem i obserwowałam swoje ruchy… Pierwszy raz od dłuższego czasu
mogłam zatracić się w tym, co kochałam najbardziej – w tańcu.
Ruszanie się w
rytm muzyki zawsze sprawiało, że czułam się pełna wdzięku, piękna. Natychmiast
zapomniałam o problemach, o tym, jak bardzo nienawidziłam siebie i swojego
ciała. W tańcu mogłam być kimkolwiek tylko zechciałam… Raz mogłam być
drapieżna, innym razem delikatna i słodka, raz niewinna, a następnie ponętna i
seksowna.
I nigdy nie
czułam bólu. Nie czułam zmęczenia. Nie czułam nawet swojego oddechu.
To właśnie za
to wszystko kocham taniec najbardziej na świecie…
– Jeśli w ten
sposób sprzątasz też u mnie w domu, muszę częściej przy tym bywać – usłyszałam
od strony drzwi.
Natychmiast
wybiło mnie to z rytmu. Nogą trąciłam stojący na ziemi odtwarzacz, a muzyka
ucichła.
Stojący w
drzwiach Foster uśmiechnął się jakby łobuzersko. Zmierzyłam go przeciągłym
spojrzeniem, próbując złapać oddech.
Dziś wyglądał
całkiem dobrze i normalnie. Na rękach trzymał Adama, któremu najwyraźniej
bardzo spodobał się kaptur jego szarej bluzy. Jeansy były czyste, sportowe buty
pasowały do reszty ubrania. Włosy były ułożone, jak zwykle w lekkim
artystycznym nieładzie. Klasyczny Daniel Foster.
Pytanie: co
robił w moim domu…?
– Twoja mama
powiedziała, że znajdziesz dla mnie chwilę – powiedział, wchodząc do pokoju.
– Pomyliła się
– wycedziłam.
Złapawszy
oddech, wyciągnęłam ręce po Adama i niemal wyrwałam go z objęć Daniela.
– Przepraszam,
zachowałem się bardzo źle – Mimo wszystko zamknął za sobą drzwi i zrobił krok w
moją stronę. – Jestem ci bardzo wdzięczny za to wszystko, co zrobiłaś dla
cioci. Jestem ci też wdzięczny za to, że nie zostawiłaś mnie zachlanego do
nieprzytomności w klubie… – Ostatnie zdanie wypowiedział nieco ciszej, jakby z
większą skruchą.
– Nie byłeś
zachlany do nieprzytomności… Ale byłeś schlany jak szmata – powiedziałam.
Nagle
pomyślałam, że dobrze byłoby uświadomić go w jakim dokładnie był stanie. Szybko
jednak odrzuciłam tę myśl – sama nie raz byłam bardzo pijana i nie tylko.
Chociaż teraz, przypominając sobie Daniela tamtego wieczoru, chciało mi się
śmiać, wiedziałam, że nie powinnam mu tego wypominać. Zwłaszcza, że takie
rzeczy nie zdarzały mu się często i raczej nie leżały w jego naturze, a jemu
było naprawdę głupio.
Machnęłam ręką,
uśmiechając się lekko. Odłożyłam małego do łóżeczka, podając mu grzechotkę.
– Nie jestem
chyba najlepszą osobą, żeby cię oceniać – rzuciłam z westchnieniem.
– Ja uważam
inaczej.
Nim się
odwróciłam, otworzyłam usta ze zdziwienia. Cokolwiek miało to znaczyć, brzmiało
dość dziwnie. Nigdy nie spodziewałabym się usłyszeć czegoś podobnego od
Daniela.
Spojrzałam na
niego, uśmiechając się lekko.
– Więc możesz
tłumaczyć się dalej – Cmoknęłam wyczekująco.
Daniel odwzajemnił
uśmiech, spuszczając na chwilę wzrok.
– Przeżyłem
prywatny dramat. Przy okazji zapomniałem, że życie nie toczy się tylko wokół
tego i voilà – wyjaśnił pokrótce.
Właściwie to
nie tłumaczyło niczego, ale skinęłam głową. Nie powinnam drążyć.
Daniel wzruszył
ramionami. Jego twarz znów pokryła się obojętnością i spokojem.
– Myślałem
raczej, że pozwolisz mi zrekompensować sobie ostatni tydzień i zgodzisz się
wyjść ze mną w sobotę – powiedział. – Moja siostra ma urodziny, rodzice
wyprawiają jej spore przyjęcie. Pójdziesz ze mną?
– A co z
Dominique? – zaśmiałam się. – Raczej nie będzie zachwycona.
Foster
zmierzwił włosy i zacisnął usta, jakby nie bardzo wiedział co powiedzieć.
Obserwowałam go uważnie, starając się wyczytać cokolwiek z jego wyrazu twarzy
czy ruchów.
– Mówiłem… Dramat – powiedział nagle, podnosząc na mnie wzrok i unosząc
brwi.