niedziela, 27 lipca 2014

Rozdział 13

Kochani!
Chciałam Was poinformować o kilku zmianach!

1. Od 5.07.2014 nie istnieję już w blogosferze jako Hostessa - podpisuję się jako Chemical. Z tej "okazji" zmieniony został także mój avatar. Pamiętajcie! KOMENTUJĘ TYLKO JAKO ZALOGOWANA!
2. Z boku, tuż nad menu, na każdym z moich blogów zostały dodane ikonki do portali społecznościowych, czyli:
- ikonka do mojego bloggerskiego profilu FACEBOOK, na którym na bieżąco możecie znaleźć informacje o NOWYCH NOTKACH (w związku z tym, że nie informuję już w komentarzach, zapraszam do polubienia!).
- ikonka do poczty, na którą możecie w razie jakichkolwiek problemów pisać oraz
- ikonka do mojego konta w serwisie INSTAGRAM - zapraszam do obserwacji, jeśli ktoś miałby ochotę ;)
3. Pracuję nad znalezieniem jakiegoś dobrego sposobu na NEWSLETTER do bloga, który byłby alternatywą do informowania o nowych notkach (niestety, nie bardzo mam czas rozsyłać powiadomienia w komentarzach) - jeśli ktoś miałby jakiś sprawdzony, chętnie przyjmę propozycje.


„Kłopot z życiem polega na tym, że nie ma okazji go przećwiczyć i od razu robi się to na poważnie.”
Terry Pratchett

Adam chyba ujął za serce starszą panią, bo wieczorem, gdy wychodziłam z jej domu, zaproponowała żebym przychodziła do pracy z małym. Być może to zasługa jego rozbrajającego uśmiechu, którego wcześniej nie zauważyłam, ale panna Foster wydawała się nim oczarowana. Ba! Gdy przygotowywałam kolację, a ona została z nim sama w salonie, słyszałam jak do niego mówiła. Robiła to dokładnie w taki sam sposób, w jaki robili to ci wszyscy dziwni ludzie na ulicy – przesłodzony, trochę przerażający i mnie osobiście przyprawiający o dreszcze.
Uznałam, że zabranie Adama do pracy może być dobrym sposobem, żeby odegrać się na Biance – mogłam jej pokazać, że wcale jej nie potrzebuję! Nie potrzebowałam jej łaski – w sumie, spędziwszy cały dzień z małym u Fosterów, dałam sobie świetnie radę. Wiedziałam, że prędzej czy później zatęskni za zajmowaniem się moim dzieckiem.
Daniel oczywiście nie wrócił. Następnego dnia również… Spędzałam w domu starszej pani prawie całe dnie, kilka razy próbując dodzwonić się do młodego Fostera – bezskutecznie.
Trzeciego dnia w salonie zastałam szarą, drewnianą kołyskę. Panna Brittany, zapytana o nowy sprzęt w domu, wyjaśniła mi jej pochodzenie – to była jej kołyska z dzieciństwa. Wiele lat stała na strychu, kurząc się i niszczejąc. Starsza pani uznała, że skoro przychodzę do pracy z Adamem, to przecież dziecko nie może wciąż spać w wózku, na którego zabranie ze sobą wpadłam nauczona nieprzyjemną podróżą z pierwszego dnia. Poprosiła syna sąsiadów, żeby zniósł mebel ze strychu i doprowadził nieco do porządku.
– Myślę, że nawet mu wyszło – skwitowała, stukając w drewnianą płozę jedną z kul, o których poruszała się od dwóch dni.
Podziękowałam jej uśmiechem. Na nic więcej nie mogłam się zdobyć.
To było miłe z jej strony.
W czwartek starsza pani źle się czuła, więc spędziła cały dzień w łóżku. Nie wiedziałam w jaki sposób mogłabym jej pomóc, a było mi jej żal. Odnosiłam wrażenie, że jej stan pogarsza się nie tylko ze względu na chorobę, ale też nieobecność Daniela. Niby nic nie mówiła, ale widziałam, że się zamartwia.
Kiedy wieczorem jej stan się nie poprawiał, zaczęłam mieć lekkie wyrzuty sumienia. Pakowałam rzeczy małego i poczułam dziwne ukłucie w sercu. Ona źle się czuła, była chora i miała zostać na noc zupełnie sama… Byłoby bardzo źle, gdyby coś jej się stało. Jedynym na co wpadłam było zostanie u niej na noc – przynajmniej mogłabym zadzwonić po pogotowie, gdyby coś się działo.
Uznałam, że to dobry pomysł. Już miałam iść na górę i oświadczyć starszej pani, że zostanę, kiedy frontowe drzwi się otworzyły.
Daniel, który w nich stanął, nawet nie zaszczycił mnie spojrzeniem. Zaczął ściągać buty, zupełnie jakby mnie nie zauważył. Wydawał się dziwnie nieobecny. Był blady, włosy miał w nieładzie, a dres, który miał na sobie, wyglądał jakby był noszony cały tydzień.
– Gdzieś ty był!? – wykrzyknęłam, zupełnie zapominając, że w salonie mały już drzemał w kołysce.
Foster zamrugał gwałtownie i totalnie zdziwiony odszukał źródło głosu. Jedynym, na co się zdobył, było krótkie wzruszenie ramionami.
– Wow… – gwizdnęłam przeciągle, kręcąc głową z niedowierzaniem. – Nie było cię cały tydzień, zostawiłeś chorą ciotkę bez słowa i tylko na tyle cię stać? I kto tu jest nieodpowiedzialnym egoistą!?
Może nie powinnam była tego mówić, ale właśnie to w tym momencie myślałam. Oczywiście uznałam, że nie powinnam wspominać o sobie – o tym, że spędzałam całe dnie z jego ciotką, że zostałam na to wystawiona bez ostrzeżenia… Nie chciałam wyjść na równą jemu egoistkę. Mogłam to pominąć. Przez chwilę…
Ostatnie zdanie rozbudziło Daniela. Zmrużył oczy, ściągnął srogo usta. Gdybym nie była tak wściekła, przestraszyłabym się.
– Nie na za dużo sobie pozwalasz? – wycedził.
– Uważam, że nie.
Oboje zwróciliśmy wzrok na schody, na których stała starsza pani we flanelowym szlafroku. Opierając się o kulach, powoli zeszła do korytarza. Daniel zrobił krok, prawdopodobnie żeby jej pomóc, ale ta tylko machnęła na niego ręką.
– Kontynuuj, Amelio. Odnoszę wrażenie, że obie myślimy o tym samym… – powiedziała ciężko.
– Już skończyłam – rzuciłam, chwytając leżącą w kącie torebkę.
– I dobrze – mruknął Daniel, mrużąc oczy.
– Zamilcz! – krzyknęła panna Brittany.
Daniel ponownie przeniósł na nią wzrok. Jego wyraz twarzy natychmiast się zmienił. Wydawało mi się, że gdy złość przenikała w obojętność, przez jego oblicze przemknęła skrucha.
– Jesteś dorosły i możesz robić co chcesz, ale nic nie usprawiedliwi tego co zrobiłeś… To ja siedzę, zamartwiam się o ciebie, nie wiem co się dzieje, a ty co!? Amelia ciągle próbowała się do ciebie dodzwonić, a ty co!? Telefon wyłączony i balujesz, tak!? A studia to co!?  – krzyknęła starsza pani.
Daniel już otworzył usta, żeby odpowiedzieć, ale przerwał mu głośny płacz małego, którego najwyraźniej obudził krzyk panny Foster.
– I widzisz, co narobiłeś!? – dodała starsza pani, gdy weszłam do salonu, żeby uspokoić Adama. – Przez ciebie dziecko płacze!
– Technicznie rzecz biorąc, to przez ciebie… – mruknął chłopak, wchodząc za mną do pomieszczenia.
Przytuliłam płaczącego niemowlaka, przytrzymując mu smoczek. Wykonując nieco taneczne ruchy, żeby ululać go z powrotem do snu, zebrałam leżące na kanapie tetrowe pieluchy. Jedna z nich upadła na ziemię. Nim zdążyłam się schylić, Daniel szybko podniósł kawałek materiału, podając mi z nieprzeniknioną miną.
– Przepraszam – szepnął, z trudem przełykając ślinę.
– Daruj sobie – mruknęłam, zabierając pieluchę i wrzucając ją do stojącego w kącie wózka. – Ciotkę przeproś, nie mnie…
Otworzył usta, by powiedzieć coś jeszcze, ale nie wydusił z siebie ani słowa. Na jego twarzy zobaczyłam coś, co mogłoby wzbudzić moje współczucie. Mogłoby, gdyby bardziej nie było mi szkoda panny Brittany.
Włożyłam małego do wózka, przykrywając kołderką. Założyłam mu czapkę i wyprowadziłam wózek na korytarz. Krótkim „dobranoc” pożegnałam pannę Foster, po czym chwyciłam torbę i skierowałam się do wyjścia.
Po Danielu spodziewałam się czegoś więcej. Naprawdę, o wiele więcej…
I nie chodziło o to, że miałby padać przede mną na kolana, ale powinien porządnie przeprosić ciotkę… Ale kogo by obchodziło moje zdanie…

Uznałam, że skoro Daniel wrócił, mogę sobie zrobić wolny piątek. Jego nie interesowało jak ciotka poradzi sobie bez niego – mnie nie musiało interesować to, jak on teraz sobie poradzi. A skoro on zniknął bez słowa – ja bez słowa nie pojawiłam się w pracy.
Mama miała wolne, więc udało mi się podrzucić jej Adama. Ja w tym czasie zajęłam się porządkowaniem pokoju, przy okazji wypalając jednego papierosa za drugim. Głośno włączyłam muzykę, zamykając się we własnym świecie. Należał mi się odpoczynek. Zasłużyłam.
Melodia rozbrzmiewała w moich uszach, a ciało samo zaczynało ruszać się w jej rytm. Umiejscowiłam się przed lustrem i obserwowałam swoje ruchy… Pierwszy raz od dłuższego czasu mogłam zatracić się w tym, co kochałam najbardziej – w tańcu.
Ruszanie się w rytm muzyki zawsze sprawiało, że czułam się pełna wdzięku, piękna. Natychmiast zapomniałam o problemach, o tym, jak bardzo nienawidziłam siebie i swojego ciała. W tańcu mogłam być kimkolwiek tylko zechciałam… Raz mogłam być drapieżna, innym razem delikatna i słodka, raz niewinna, a następnie ponętna i seksowna.
I nigdy nie czułam bólu. Nie czułam zmęczenia. Nie czułam nawet swojego oddechu.
To właśnie za to wszystko kocham taniec najbardziej na świecie…
– Jeśli w ten sposób sprzątasz też u mnie w domu, muszę częściej przy tym bywać – usłyszałam od strony drzwi.
Natychmiast wybiło mnie to z rytmu. Nogą trąciłam stojący na ziemi odtwarzacz, a muzyka ucichła.
Stojący w drzwiach Foster uśmiechnął się jakby łobuzersko. Zmierzyłam go przeciągłym spojrzeniem, próbując złapać oddech.
Dziś wyglądał całkiem dobrze i normalnie. Na rękach trzymał Adama, któremu najwyraźniej bardzo spodobał się kaptur jego szarej bluzy. Jeansy były czyste, sportowe buty pasowały do reszty ubrania. Włosy były ułożone, jak zwykle w lekkim artystycznym nieładzie. Klasyczny Daniel Foster.
Pytanie: co robił w moim domu…?
– Twoja mama powiedziała, że znajdziesz dla mnie chwilę – powiedział, wchodząc do pokoju.
– Pomyliła się – wycedziłam.
Złapawszy oddech, wyciągnęłam ręce po Adama i niemal wyrwałam go z objęć Daniela.
– Przepraszam, zachowałem się bardzo źle – Mimo wszystko zamknął za sobą drzwi i zrobił krok w moją stronę. – Jestem ci bardzo wdzięczny za to wszystko, co zrobiłaś dla cioci. Jestem ci też wdzięczny za to, że nie zostawiłaś mnie zachlanego do nieprzytomności w klubie… – Ostatnie zdanie wypowiedział nieco ciszej, jakby z większą skruchą.
– Nie byłeś zachlany do nieprzytomności… Ale byłeś schlany jak szmata – powiedziałam.
Nagle pomyślałam, że dobrze byłoby uświadomić go w jakim dokładnie był stanie. Szybko jednak odrzuciłam tę myśl – sama nie raz byłam bardzo pijana i nie tylko. Chociaż teraz, przypominając sobie Daniela tamtego wieczoru, chciało mi się śmiać, wiedziałam, że nie powinnam mu tego wypominać. Zwłaszcza, że takie rzeczy nie zdarzały mu się często i raczej nie leżały w jego naturze, a jemu było naprawdę głupio.
Machnęłam ręką, uśmiechając się lekko. Odłożyłam małego do łóżeczka, podając mu grzechotkę.  
– Nie jestem chyba najlepszą osobą, żeby cię oceniać – rzuciłam z westchnieniem.
– Ja uważam inaczej.
Nim się odwróciłam, otworzyłam usta ze zdziwienia. Cokolwiek miało to znaczyć, brzmiało dość dziwnie. Nigdy nie spodziewałabym się usłyszeć czegoś podobnego od Daniela.
Spojrzałam na niego, uśmiechając się lekko.
– Więc możesz tłumaczyć się dalej – Cmoknęłam wyczekująco.
Daniel odwzajemnił uśmiech, spuszczając na chwilę wzrok.
– Przeżyłem prywatny dramat. Przy okazji zapomniałem, że życie nie toczy się tylko wokół tego i voilà – wyjaśnił pokrótce.
Właściwie to nie tłumaczyło niczego, ale skinęłam głową. Nie powinnam drążyć.
Daniel wzruszył ramionami. Jego twarz znów pokryła się obojętnością i spokojem.
– Myślałem raczej, że pozwolisz mi zrekompensować sobie ostatni tydzień i zgodzisz się wyjść ze mną w sobotę – powiedział. – Moja siostra ma urodziny, rodzice wyprawiają jej spore przyjęcie. Pójdziesz ze mną?
– A co z Dominique? – zaśmiałam się. – Raczej nie będzie zachwycona.
Foster zmierzwił włosy i zacisnął usta, jakby nie bardzo wiedział co powiedzieć. Obserwowałam go uważnie, starając się wyczytać cokolwiek z jego wyrazu twarzy czy ruchów.
– Mówiłem… Dramat – powiedział nagle, podnosząc na mnie wzrok i unosząc brwi.

2 komentarze:

  1. Oo, dobrze, że starsza pani polubiła Adama. Skoro Amelia może go zabierać do pracy, to będzie jej łatwiej, gdyby znów nikt nie mógł z nim zostać. :) Poza tym będzie miała oko na małego. :) Miło z jej strony, że zostawała ze staruszką dłużej. Widać, że zależy jej na tej kobiecie. Masakra... Daniel mnie zaskoczył. Nie sądziłam, że jest zdolny zniknąć na aż tak długo i bez słowa. Dobrze,że wrócił. A gdyby jego ciotce coś się stało, to co wtedy? Hę? Kretyn! Oj, czyżby rozstanie z Dominique? I dobrze, powinien się w końcu od niej uwolnić. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Domyślałam się, że chodzi o Dominique ! :D Od jakiegoś czasu czytam twoje opowiadanie i nie masz pojęcia jak się ucieszyłam wchodząc dzisiaj na twojego bloga i widząc aż trzy nowe rozdziały :) Uwielbiam twój styl pisania dziewczyno *_* Przepraszam że nie komentowałam od początku ale przeważnie czytałam twojego bloga na komórce, która lekko mówiąc jest niesamowitym "padłem" ;)
    No ale wracając... Zachowanie Amelii zmieniło się nie do porównania. Na początku opowiadania jest właściwie tylko alkohol i dragi a tu proszę.. taka miła niespodzianka :> Bardzo podobała mi się scena gdy główna bohaterka tańczyła, a Daniel wszedł do jej pokoju :D W ogóle bardzo wielkim zaskoczeniem było dla mnie to iż Daniel postanowił zniknąć od tak na cały tydzień zostawiając swą chorą ciotkę samą. Czekam na następną notkę, która mam nadzieję pojawi się w najbliższym czasie :)
    Czy mogłabyś mnie poinformować na mojeopowiadanie-kimjestem.blogspot.com ? Może być tak iż moja nazwa i blog wydają się znajme, ponieważ poprzednio czytałam twoje drugie opowiadanie After Dark które krótko mówiąc także wciągnęło mnie do reszty ;)
    Pozdrawiam i życzę weny : )

    OdpowiedzUsuń

Pamiętaj, że komentarze pod notkami to nie miejsce na SPAM! Od tego jest SPAMownik, który znajdziesz w Menu ;)