niedziela, 21 września 2014

Rozdział 15

„Żaden dzień się nie powtórzy,
nie ma dwóch podobnych nocy,
dwóch tych samych pocałunków,
dwóch jednakich spojrzeń w oczy.”

~ Wisława Szymborska

Gdy tylko wsiedliśmy do samochodu, Daniel spytał, czy byłam kiedyś w Hampton. Zgodnie z prawdą powiedziałam, że nie byłam nigdzie poza Cambridge i Bostonem. Nie wydawał się tym zaskoczony, ale nie skomentował tego faktu.
Byłam oczarowana jego stylem jazdy. Był ostrożnym kierowcą, ale nie z takich, którzy nigdy nie przekroczą prędkości. Widać było, że ma wprawę i lubi prowadzić.
– Opowiedz co się stało w sobotę – rzuciłam bez zastanowienia, gdy wyjechaliśmy poza Cambridge.
Nieco przyciszył radio, dzięki któremu z głośników wydobywała się jedna z piosenek znajdujących się na szczycie list przebojów. Westchnął lekko, udając, że musi skupić się na drodze. Wiedziałam, że unikał odpowiedzi. Uważałam jednak, że należały mi się chociażby najmniejsze wyjaśnienia.
– No dalej, ulży ci! – powiedziałam z uśmiechem, lekko trącając go w ramię.
Spojrzał na mnie kątem oka, a na jego twarzy również pojawił się uśmiech.
– Rozstaliśmy się. Definitywnie – mruknął oględnie. Wiedziałam, że mówił o Dominique.
– Rzuciła cię? – spytałam, wciąż nie spuszczając z niego wzroku.
– Nie.
– Robiła ci wyrzuty?
– Nie – Ton Daniela stawał się coraz bardziej stanowczy.
Zrezygnowana opadłam na fotel, zakładając ręce na piersiach niczym obrażone dziecko. Fuknęłam, ostentacyjnie obracając głowę w stronę okna.
– Nie rób tak… – westchnął ciężko, gdy minęliśmy wielką tablicę informującą, że wjechaliśmy do Bostonu.
– Jak!? – spojrzałam na niego z obrażoną miną.
– Właśnie tak – powiedział, zatrzymując się na światłach. – Tak bardzo chcesz wiedzieć dlaczego nie jestem z Dominique?
Ochoczo pokiwałam głową. Kładąc rękę na sercu, przysięgłam, że nikomu nie powiem, co rozbawiło Daniela.
Naprawdę chciałam wiedzieć. Nie tylko z czystej ciekawości. Miałam nadzieję, że dzięki temu wybadam sytuację i dowiem się dlaczego tak naprawdę zabrał mnie na urodziny swojej siostry. Musiał istnieć jakiś powód….
– Mieliśmy iść na kolację. Przyjechałem po nią trochę wcześniej, bo chciałem jej zrobić niespodziankę. Zastałem ją w łóżku z moim najlepszym przyjacielem – powiedział szybko, jakby chcąc mieć to już za sobą.
Nie byłam w stanie kontrolować tego, jak opadła mi szczęka. Dłuższą chwilę wpatrywałam się w Fostera z ogromnym zdziwieniem.
Dominique go zdradziła! Z jego przyjacielem!
Takie rzeczy nie działy się nawet w moich kręgach, gdzie właściwie większość osób miała już za sobą seks z prawie każdą inną osobą z towarzystwa…
To zdecydowanie tłumaczyło zachowanie Daniela w sobotnią noc. Słowa o szmatach…
Boże! Po tylu latach związku! Musiał to strasznie przeżyć!
– I co!? – wykrzyknęłam, gdy udało mi się zamknąć usta.
Daniel ponownie spojrzał na mnie kątem oka. Wyglądał na zmęczonego, ale w końcu uniósł brwi i wzruszył ramionami.
– Okazało się, że to ciągnęło się od dłuższego czasu – Dodał. – Jeśli to coś zmieni, ciocia jest zachwycona i wybaczyła mi zniknięcie – zaśmiał się. – Może ty też przymrużysz na to oko…
Nie byłam w stanie wydusić z siebie ani słowa. Pokiwałam tępo głową, wracając do obserwowania widoków za oknem.
Było mi go żal i to ogromnie. A Dominique!? Co za idiotka! Tylko naprawdę pusta panna zdradziłaby kogoś takiego jak Daniel! Przecież on był idealny – przystojny, dobrze ułożony, nie dawał się ponieść emocjom, miał dobre serce, niezłą przyszłość przed sobą i zrobiłby dla niej wszystko.
Resztę drogi spędziliśmy w ciszy. W sumie dobrze się składało, bo miałam chwilę na przemyślenia. Oprócz prób zrozumienia postępowania Dominique, po głowie chodziło mi mnóstwo innych rzeczy związanych z Fosterem. Czy faktycznie chciał sobie odbić nieudany związek, a ja byłam tylko zabawką do tego celu? Czy może już mu przeszło i chciał po prostu zacząć coś nowego lub się rozerwać w moim towarzystwie?
Bardzo chciałam mu pomóc. Pierwszy raz w życiu naprawdę, z całego serca komuś współczułam.
Nagle przyszło mi do głowy, że skoro byli ze sobą tyle lat, a Daniel, według panny Brittany, niechętnie rozmawiał z rodzicami, istniała szansa, że Dominique pojawi się na przyjęciu jego siostry. Na pewno znały się, być może lubiły. Może rodzina Daniela nie wiedziała jeszcze o ich rozstaniu lub nie przyjęła go do wiadomości.
– Ona tam będzie? – spytałam.
– Nie mam pojęcia – przyznał Daniel zdawkowo. – Nawet jeśli, to niczego nie zmieni – Dodał, spoglądając na mnie. – Nie jestem z nią i już nie będę. Zdrada to coś, czego nie jestem w stanie znieść. Zwłaszcza po tylu latach – Kontynuował spokojnym tonem. – Ty byś wybaczyła zdradę?
Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Nie miałam po co się nad tym zastanawiać – nie byłam z nikim w związku, nie miałam żadnych doświadczeń.
Zdrada z pewnością nie była czymś miłym. Moim zdaniem oznaczała, że tej osobie czegoś brakuje w związku, że potrzebuje czegoś więcej. Świadczyła też o nieuczciwości, braku skrupułów, zahamowań i serca. Chyba wolałabym, żeby ktoś mnie rzucił niż zdradzał.
Pokręciłam głową, chociaż trochę niepewnie. Foster chyba nie zauważył mojego wahania.
Gdy minęliśmy tablicę z napisem Hampton, cała zadrżałam. Zbliżaliśmy się do celu.
– Już niedaleko? – spytałam.
– Około piętnaście minut – oznajmił Daniel. – Mogę jechać wolniej, jeśli chcesz podziwiać widoki. Będziemy jechać drogą nadoceaniczną.
Pokiwałam głową, wyrażając swoje zadowolenie z propozycji. Foster oznajmił, że zwolni, kiedy będzie jakakolwiek szansa na zobaczenie czegoś z drogi.
Jak zaklęta wpatrywałam się w okno. Gdy wjechaliśmy na Ocean Boulevard, po mojej stronie rozciągały się liczne zadrzewienia i śliczne białe domy z ogródkami. Uchyliłam okno, by poczuć powiew świeżej, oceanicznej bryzy. Chłodny wiaterek wdzierał się do samochodu przez niewielką szczelinę, uderzając w moją twarz. Nigdy nie czułam czegoś tak orzeźwiającego.
Daniel nie przerywał, nie odzywał się. Po jakiś dziesięciu minutach jazdy zwolnił i pomimo wielkiego znaku z zakazem parkowania, zatrzymał się na poboczu. Od pięknego, wielkiego, błękitnego oceanu dzieliła nas jedynie niewielka, zasypana kamieniami przestrzeń i barierka.  
Słońce odbijało się od tafli błękitnej wody. Gdzieniegdzie widać było nieco większe fale, w oddali pływał samotnie biały stateczek. Może to był kuter… Nie znam się na tym…
Atlantyk zdecydowanie wszedł w czołówkę najpiękniejszych rzeczy, jakie widziałam w życiu.
– Jeśli się zgodzisz, zabiorę was kiedyś na zachód słońca. Teraz chyba musimy jechać – powiedział Daniel.
Mogłabym podziwiać ten widok w nieskończoność, jednak posłusznie skinęłam głową i usiadłam prosto na siedzeniu.
Jechaliśmy jeszcze chwilę drogą wzdłuż oceanu, po czym skręciliśmy w prawo. Niebieska toń została za nami.
Odniosłam wrażenie, że docieramy do celu, bo Daniel jechał wolniej, rozglądając się po pięknych domach, które wznosiły się wzdłuż drogi. Kilka zakrętów i domy zaczęły się przerzedzać, pojawiło się za to więcej drzew i pustych pól. Gdy niemal całkowicie zwolnił, wjechaliśmy na drogę, naprzeciw której stał już tylko jeden dom.
To była najpiękniejsza rezydencja na świecie! Wysoki dom z jasnego kamienia bez jakiegoś określonego kształtu, z ciemnym, drewnianym wykończeniem, skośnym dachem i ogromnym, białym podjazdem, na którym stało kilkanaście luksusowych samochodów. Wokół rozciągały się całe połacie zieleni.
Daniel zaparkował z samego brzegu okrągłego podjazdu, jakby chciał mieć jak najszybszą i najłatwiejszą drogę ucieczki. Zgasił silnik, spoglądając na mnie niepewnie.
– Mogę zawrócić…  – szepnął.
– Dlaczego!? – wykrzyknęłam, odrywając wzrok od willi.
– Nie wiem czy będziesz się tu dobrze czuła… – zaczął, odpinając pas i obracając się w moją stronę.
Poczułam, że aż czerwienię się ze złości.
– Sugerujesz, że co!? Że aż tak bardzo będę odstawać!? – warknęłam oburzona.
Foster wyciągnął rękę w moją stronę, uśmiechając się delikatnie. Nie pozwolił mi się odsunąć. Zresztą, gdy jego dłoń dotknęła mojego policzka, już nie miałam ochoty się cofać.
– Na pewno nie będziesz odstawać. Wyglądasz wspaniale. Założę się, że lepiej niż sama Alexis – powiedział powoli tym swoim uspokajającym tonem. – Po prostu ich nie znasz i to może być szok.
Pokręciłam głową. Kiedy Daniel wysiadł z samochodu, gdzieś na dworze natychmiast rozległ się przeraźliwy dziewczęcy pisk. Nie zdążyłam jednak zlokalizować jego źródła, bo Daniel obszedł auto i szarmancko otworzył mi drzwi, wyciągając w moją stronę dłoń, by pomóc mi wysiąść.
Zignorowałam jego gest, wysiadając samodzielnie. Daniel uśmiechnął się, kręcąc lekko głową.
– Nie przesadzajmy – rzuciłam z rozbawieniem.
– Danny!
Niska, ciemnoblond włosa dziewczyna rzuciła się na szyję Danielowi, gdy tylko ten obrócił się lekko w stronę domu.
– Boże! Nawet nie wiesz jak dobrze, że już jesteś! – wykrzyknęła, uwieszając się na nim.
Daniel objął dziewczynę i uniósł kilkanaście centymetrów nad ziemię, po czym postawił i odsunął od siebie, by przyjrzeć jej się w całej okazałości.
Blondynka miała na sobie miętową, bardzo obcisłą i krótką sukienkę na grubych ramiączkach, której dekolt był nieco za duży. Beżowe szpilki na platformach nieco dodawały jej wzrostu, ale wciąż, w porównaniu z Danielem, była aż śmiesznie niska. Ciemnoblond włosy miała rozpuszczone, mocno pofalowane, brązowe oczy mocno podkreśliła ciemnymi cieniami i mnóstwem tuszu do rzęs.
Daniel nie wydawał się ani zdziwiony, ani oburzony tym widokiem.
– Wyglądasz wspaniale – powiedział z szerokim uśmiechem, wciąż przypatrując się dziewczynie, którą trzymał w talii.
Po chwili przypomniał sobie o moim istnieniu, bo puścił dziewczynę, zbliżył się do mnie i wskazał na dziewczynę.
– Amelio, to właśnie moja przecudowna siostra, Alexis – powiedział.
Uznałam, że „przecudowna” to ogromna przesada. Wprawdzie nie znałam jej, ale pisk na dzień dobry mi wystarczył.
Utykające w kamyszkach z podjazdu szpilki także.
– Lexi, to właśnie Amelia – powiedział, wskazując na mnie z uśmiechem.
Dziewczyna rozpromieniona przybliżyła się do mnie i nim zdążyłam się zorientować nasze policzki zetknęły się, przy czym cmoknęła.
Uniosłam brwi, spoglądając na Daniela z lekkim zażenowaniem. Chłopak zaśmiał się pod nosem, wzruszając ramionami.
– Fajnie, że jesteś – pisnęła.
Skinęłam głową, wymuszając uśmiech.
Jak dla mnie za dużo w tym było słodkości. Za mało ubrania, a za wiele słodyczy. Coś czułam, że Daniel kiedyś rozczaruje się „cudownością” swojej siostrzyczki.
Alexis wzięła brata pod ramię, ciągnąc go w stronę willi. Daniel wyciągnął w moją stronę dłoń, której nie chwyciłam. Powolnym krokiem, nieco się ociągając, ruszyłam za nim.
Podczas gdy Alexis w bardzo chaotyczny sposób opowiadała Danielowi kto przyjechał, ja uważnie przyglądałam się posiadłości. Była piękna, wielka i z pewnością bardzo droga. Dom miał dwa piętra i poddasze, ciągnął się na dużą odległość wzdłuż i wszerz. Wokół rosło mnóstwo krzewów i drzew, które najwyraźniej wymagały dużego nakładu pracy ogrodnika. Na prowadzących do głównego wejścia schodach stało kilka dużych, gipsowych doniczek z czerwonymi kwiatami.
Daniel zatrzymał Alexis tuż przed wejściem na schodki. Ucałował ją w policzek, mówiąc, że zaraz przyjdzie. Dziewczyna z ogromnym niezadowoleniem na twarzy weszła do domu, a chłopak obrócił się w moją stronę.
– W porządku? – spytał, przyglądając mi się uważnie.
– Jasne, czemu? – rzuciłam szybko, spuszczając głowę.
– Hej… Spójrz na mnie…
Daniel przybliżył się do mnie. Jego dłoń delikatnie spoczęła na moim policzku. Mimowolnie przeniosłam na niego wzrok.
Czułam się bardzo dziwnie. Nie chodziło o przepych, jakim ten dom emanował, ale o zachowanie Daniela. Trudne do określenia, dziwne… Zachowywał się trochę tak, jakbym już znała jego rodzinę, jakbym nie powinna mieć żadnych skrupułów i musiała czuć się swobodnie. „To jest właśnie Amelia” brzmiało tak, jakby wspominał o mnie siostrze, ale nie miałam pojęcia CO jej mówił. Poza tym jego rodzina na pewno nie spodziewała się, że chłopak tak szybko i łatwo zrezygnuje z Dominique – moja obecność z pewnością wyda im się czymś złym.
– Nie powinnam była przyjeżdżać. Zamówię sobie taksówkę – powiedziałam, w jednej chwili odwracając się na pięcie, by odejść.

Nie zdążyłam jednak zrobić kroku, bo Daniel chwycił mnie za ramię i gwałtownie obrócił w swoją stronę. Jednym ruchem, nim o czymkolwiek pomyślałam, przyciągnął mnie do siebie i pocałował stanowczo, jakby chciał mi dać do zrozumienia, że nie pozwoli mi się nigdzie ruszyć. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pamiętaj, że komentarze pod notkami to nie miejsce na SPAM! Od tego jest SPAMownik, który znajdziesz w Menu ;)