sobota, 23 sierpnia 2014

Rozdział 14

„Piękno jest tym, co czujesz wewnątrz i co odbija się w twoich oczach.”
Sophia Loren

Nie wiem o czym tak naprawdę myślałam, gdy po chwili, zupełnie niespodziewanie, odpowiedziałam, że chętnie z nim pójdę.
Nie wiem tym bardziej, co pomyślał Daniel, kiedy padły te słowa. Wyglądał na zadowolonego…
Dopiero kiedy oznajmił, że niestety musi już iść i zadzwoni pod wieczór, dotarło do mnie co zrobiłam.
Chciałam z nim iść. Podobał mi się, wciąż myślałam o tamtej nocy, gdy obronił mnie w klubie, odprowadził do domu. Wciąż przypominałam sobie ten pocałunek. Chciałam, żeby coś takiego się powtórzyło! Chciałam z nim wyjść, czułam się przy nim pewnie i bezpiecznie. Był szarmancki, męski, pewny siebie. Był dla mnie miły. Mimo tego, jak zachował się w ostatnim tygodniu, naprawdę bardzo tego wszystkiego chciałam.
I równie mocno jak tego chciałam, wiedziałam, że to się nie uda.
On i Dominique byli razem tyle lat! Pary jak ta się nie rozstają ot tak! A ja z pewnością wyobrażałam sobie za dużo!
Bianca była jedyną osobą w domu, której spodobał się ten pomysł. Ba! Była nim zachwycona! Natychmiast zadzwoniła do swojego szefa i poprosiła o wolne na następny dzień, żeby zająć się małym.
Chyba myślała, że to oznacza wyjście za mąż za Daniela…
Tak. Zdecydowanie wyglądała, jakby tak właśnie pomyślała.
– Uważam, że to okropny pomysł – oświadczył zupełnie poważnie Andrew, spoglądając na nas z dezaprobatą.
Siedział w swoim ukochanym fotelu, przełączając kanały telewizyjne.
– Tacy faceci nie interesują się dziewczynami jej pokroju. Zwłaszcza z bachorami. Koleś chce sobie odbić problemy z dziewczyną. Nie mam zamiaru później wysłuchiwać płaczu w tym domu.
W głębi duszy wiedziałam, że ma rację.
Tacy faceci jak Daniel nie interesowali się ćpunkami z dziećmi.
Wyszłam do pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi.
Cholera! Bardziej bolało, jak powiedział to na głos!
Położyłam się do łóżka, ignorując gaworzącego w łóżeczku Adama.
Nie wiem ile dokładnie spałam, ale gdy obudził mnie dzwonek telefonu, było już ciemno. Zerwałam się z łóżka, a moje spojrzenie padło na puste łóżeczko – Bianca musiała zabrać Adama do siebie.
Chwyciłam leżącą na ziemi komórkę i odebrałam, nawet nie spoglądając na to, czyj numer się wyświetlił.
Mam nadzieję, że cię nie obudziłem
Gdy usłyszałam w słuchawce głos Daniela, natychmiast spojrzałam na stojący na biurku elektroniczny zegar. Wskazywał dwudziestą. Musiałam mieć bardzo zaspany głos, gdy odebrałam.
– Nie – powiedziałam szybko i lekko odchrząknęłam, starając się brzmieć bardziej naturalnie.
Jeśli chodzi o jutro…
– Zmieniłam zdanie – rzuciłam szybko.
Tak. Zdecydowanie łatwiej mi szło, kiedy nie myślałam zbyt długo nad tym, co chciałam powiedzieć.
– Nie chcę z tobą tam iść – wypaliłam nieco za głośno, cała zaczynając drżeć.
Daniel odpowiedział mi pełną konsternacji ciszą. Wiedziałam, że się tego nie spodziewał. Ja też nie. Cóż… Już zbyt wiele razy wyszłam przy nim na idiotkę, żeby dać się wrobić w coś takiego.
– Nie będę twoją odskocznią od Dominique – rzuciłam ze złością.
Usiadłam na biurku, jednocześnie niechcący przewracając stare krzesło, które Andrew już kilka razy sklejał. Huk rozniósł się po pokoju.
Amelio, uspokój się – powiedział powoli, ale w jego głosie dało się słyszeć totalne zdziwienie. – Musiałaś mnie źle zrozumieć…
– Naprawdę!? Ciekawe co takiego miałeś na myśli!
Drzwi od pokoju otworzyły się. Stojąca w nich Bianca zapaliła światło, posyłając mi zdziwione spojrzenie. Po chwili obejrzała się do salonu, w którym Andrew wciąż siedział przed telewizorem, a następnie weszła do mojego pokoju, po cichu zamykając za sobą drzwi.
Nie chcę, żebyś była odskocznią od czegokolwiek – powiedział Daniel. Jego głos był spokojny i harmonijny. – Przykro mi, jeśli odniosłaś takie wrażenie. Chciałem, żebyś mi towarzyszyła na urodzinach siostry i nie ma to nic wspólnego z Dominique. Po prostu chciałem tam iść właśnie z tobą i wciąż mam zamiar przyjechać po ciebie o czternastej.
Bianca wpatrywała się we mnie wyczekująco.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Przed oczami miałam Daniela, który w szpitalu tak wspaniale dodał mi otuchy… Daniela, który w ogóle zabrał mnie do szpitala i jakimś cudem sprawił, że przyjęto małego na oddział.
Był dobrym człowiekiem. Jak mogłam pomyśleć, że Andrew miał rację!?
– O czternastej? – spytałam, zupełnie nie wiedząc jak zareagować.
Bianca odetchnęła jakby z ulgą. Usiadła na łóżku, wciąż wpatrując się we mnie, jakby nie mogła doczekać się aż skończę rozmawiać.
Rodzice mieszkają na obrzeżach North Hampton w Maine, to około godzina drogi. Nie zwykłem jadać z nimi obiadów, więc jeśli wyjedziemy około czternastej, dotrzemy w sam raz na przyjęcie Alexis. Zapomniałem o tym wspomnieć, prawda?

Nie rozumiałam oburzenia Bianci, gdy o dwunastej oznajmiłam, że jestem gotowa do wyjazdu. Stałam w kuchni, w jednej z najnowszych bluzek, w czarnych jeansach, z torebką w ręku… Moja siostra wyglądała, jakby zobaczyła ducha.
Dla Andrew była to okazja, żeby się pośmiać.
Nie rozumiałam, co było nie tak… Wyglądałam ładnie, schludnie i porządnie. Wszystko leżało idealnie.
– PRZYJĘCIE! Nie impreza! – wykrzyknęła Bianca, pchając mnie w stronę swojego pokoju.
Miałam gdzieś, co ze mną zrobi. Uważałam, że wyglądałam dobrze. No chyba, że miałam się wbić w golf i długą do ziemi spódnicę…
Nigdy nie byłam na żadnym „przyjęciu”. Chodziłam na imprezy, dyskoteki, spotkania, kawy, piwa… Nikt nigdy nie nazwał niczego, na czym byłam, przyjęciem.
Przyjęcie kojarzyło mi się z herbatką, cukierkowymi panienkami, które odstawiały mały paluszek, podnosząc filiżankę do ust i nieustannie chichotały. Wątpiłam, żeby Daniel zaproponował mi wyjście na coś takiego.
Bianca wbiła mnie w jedną z sukienek, którą miała na weselu swojej koleżanki. Była to całkiem ładna mała-czarna, na dole lekko rozkloszowana, długości mniej więcej do połowy moich ud. Górna część sukienki pokryta została koronką, dekolt był niewielki, a sięgające łokci rękawki były transparentne.
Chciało mi się śmiać, gdy patrzyłam w lustro. Dziewczyna w tej czarnej sukni nie była mną. Była zupełnie kimś innym, jakby z innego świata. Do mnie takie ubranie najzwyczajniej w świecie nie pasowało.
– Do tego załóż te czarne szpilki, w których tak często wychodzisz – powiedziała siostra, przypatrując się mojemu odbiciu. – A sukienkę zatrzymaj. Mi i tak jest już za mała – westchnęła ciężko, jakby sięgając pamięcią do dnia, w którym mieściła się w fatałaszek. – Bardzo ci ładnie.
– Wyglądam śmiesznie – mruknęłam. – Założę się, że nikt nie będzie tak wyglądał. Poniżę się!
Bianca machnęła na mnie ręką. Ze stojącego pod łóżkiem kartonu wygrzebała czarną kopertówkę, do której z pewnością nie zmieściłabym niczego poza paczką papierosów, telefonem i ewentualnie podpaską. Mimo to, dla świętego spokoju, zabrałam od niej torebkę.
Andrew obserwował nas uważnie, gdy Bianca siłą wypchnęła mnie z pokoju.
– Idziesz na pogrzeb? – spytał z rozbawieniem.
– Zamknij się… – wycedziłam. – Daniel powiedział, że to ponad godzina drogi! Mam w tym siedzieć dwie godziny w samochodzie!?
– Możesz się położyć… Wygląda na to, że sukienka pozwoli ci rozłożyć nogi – mruknął Andrew, wstając od stołu i wychodząc do dużego pokoju.
Bianca nie zareagowała na jego słowa. Weszła do łazienki, by z szafki nad lustrem wyciągnąć swoją kosmetyczkę.
– Wrócisz na noc? – spytała, ciągnąc mnie za rękę do środka i natychmiast zabierając się za przemywanie mojej twarzy wacikiem nasączonym tonikiem.
– Nie wiem. Nic nie mówił… A skoro nic nie mówił, to pewnie tak – rzuciłam, zamykając oczy, gdy Bianca zaczęła wklepywać w moją twarz podkład. – Musisz mi to robić?!
– Skoro sama nie potrafisz doprowadzić się do porządku…
– Przypominam ci, że sprzątałam jego toaletę. Widział mnie w najgorszym stanie – mruknęłam.
Mówiąc o „najgorszym stanie”, wcale nie miałam na myśli sprzątania toalety. Nie chciałam jednak wtajemniczać Bianci we wszystko, co się wokół mnie działo.
Bałam się, że zrobi ze mnie lalkę, że zaraz znów będę musiała się myć. Nie lubiłam nadmiernej ilości makijażu. Uważałam, że jest zbędna! Nie raz śmiałam się z Jess, gdy nakładała na siebie tonę podkładu, mnóstwo pudru i ostro malowała oczy. Na szczęście Bianca jedynie podkreśliła mi oczy tuszem i delikatnym cieniem, nałożyła niewielką, prawie niewidoczną warstwę podkładu i lekko uwydatniła kości policzkowe odrobiną różu.
Bianca poradziła, żebym na wszelki wypadek spakowała do osobnej torby kosmetyki, szczoteczkę i ubrania na przebranie. Zrobiłam to, nie ukrywając znudzenia. To miał być wyjazd na przyjęcie jego siostry, nie na weekend za miasto…
Przez całe te szykowanie, suknię, dzięki której bałam się usiąść i słowa Bianci o nie wróceniu na noc, zaczynałam się denerwować. Słowa Andrew odbijały się echem w mojej głowie, jednocześnie przypominając mi wydarzenia sprzed ponad roku. Jak mogłam dać się na to namówić…
Kiedy rozbrzmiał dzwonek do drzwi, bezwładnie usiadłam na łóżku, kuląc się lekko. Natychmiast chwyciłam się za brzuch, który nagle zaczął mnie boleć.
Trzeba było trzymać się swojego życia i nie zgadzać na całe to przedstawienie.
Bianca niemal w podskokach wybiegła z kuchni, by otworzyć drzwi. Usłyszałam stonowany głos Daniela. Zrobiło mi się niedobrze… Mój wzrok padł na odkryte kolana, których sukienka w żaden sposób nie chciała zakryć. Zatęskniłam za spodniami.
– Melie… – rzuciła Bianca od drzwi mojego pokoju.
Mruknęłam coś pod nosem, mocniej się kuląc.
– Dobrze się czujesz? – spytał Daniel.
Podniosłam wzrok znad swoich nóg. Stojący w progu Foster obserwował mnie uważnie. Pokiwałam głową, wstając i nerwowo poprawiając suknię.
Bianca wycofała się, za plecami Daniela puszczając do mnie oczko. Jęknęłam w duchu.
Foster zrobił kilka kroków w moją stronę, lustrując mnie spojrzeniem. Pomyślałam, że to odpowiedni moment by zwrócić uwagę na jego ubiór. Wciąż mogłam się przebrać w jeansy…
Daniel miał na sobie czarne, materiałowe spodnie i czarne pantofle. Szara koszula nie była ani zapięta na dwa ostatnie guziki, ani wpuszczona w spodnie. W połączeniu z nieco sportową marynarką wszystko pięknie współgrało. Rękawy obu nakryć były podwinięte. Wyglądał elegancko, ale na luzie.
Gdy przeniosłam wzrok na jego twarz zauważyłam, że także lustruje mnie spojrzeniem. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, nie było widać zadowolenia ani rozczarowania. Dopiero gdy nasze spojrzenia się spotkały, lekko się uśmiechnął.
– Jestem pod wrażeniem – powiedział, podchodząc do mnie. – Zaczynam żałować, że nie kupiłem kwiatów – zaśmiał się.
Mimowolnie odwzajemniłam uśmiech. Ból brzucha momentalnie minął.
– Trochę przesada, wiem, ale… – zaczęłam, jednak natychmiast urwałam, bo stało się coś, czego nigdy bym się nie spodziewała.
Daniel zupełnie niespodziewanie chwycił moją dłoń, uniósł ją i obdarzył delikatnym pocałunkiem. Gdy jego usta dotknęły mojej skóry, spojrzał mi prosto w oczy. Wstrzymałam oddech, starając się uspokoić walące w piersiach serce.
Nikt nigdy nie zrobił czegoś takiego… Nigdy.
Przez moment poczułam się jakbym naprawdę była zupełnie inną osobą. Piękną, elegancką, dobrze ułożoną dziewczyną z jego świata, za którą oglądaliby się inni. To było wspaniałe uczucie.
Zupełnie przez moment przeszło mi przez myśl, że coś znaczę…

2 komentarze:

  1. Hej!
    Cudny rozdział *_*
    Ohh i ten Daniel ♥ Metamorfoza Amelii pewnie wywarła na nim wrażenie :)
    Czekam na urodzinki siostry :D
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że rozdział przypadł Ci do gustu i dziękuję za komentarz ;)

      Usuń

Pamiętaj, że komentarze pod notkami to nie miejsce na SPAM! Od tego jest SPAMownik, który znajdziesz w Menu ;)